Medycyna estetyczna to wciąż dość nowa dziedzina dbania o urodę. Jako taka narażona jest na powstawanie wokół niej wielu szkodzących jej opinii i stereotypów. Poza tym, szybko rozwijający się rynek tego typu usług także nie jest wolny od błędów zabiegowych i nadużyć. O największych mitach i błędach rozmawiamy z doktorem Markiem Wasilukiem, specjalistą medycyny estetycznej.
DR MAREK WASILUK
Specjalista medycyny estetycznej, ekspert w dziedzinie laseroterapii, prekursor i poszukiwacz nowych rozwiązań medycznych. Właściciel warszawskiego Centrum Medycyny Nowoczesnej Triclinium. Autor eksperckiego bloga www.marekwasiluk.pl i książki pt. „Medycyna estetyczna bez tajemnic”.
BEAUTY INSPIRATION: W swojej działalności postawił Pan na edukację. Dostrzega Pan potrzebę krzewienia wiedzy w tej dziedzinie?
«DR MAREK WASILUK: Pierwotnie blog miał być tylko dla pacjentów, ale jak się okazuje, dziś bardzo duża część jego odbiorców to profesjonaliści, zarówno kosmetyczki, jak i lekarze. Zainteresowanie jest spowodowane tym, że medycyna estetyczna wciąż jest czymś nowym, więc brakuje specjalistów, łatwego dostępu do wiedzy, podręczników, a co jest jeszcze bardziej przerażające, nie ma za dużo źródeł wiarygodnych danych. Nawet jeśli znajdziemy książkę lub artykuł, to ta wiedza często jest szczątkowa, brakuje przekrojowych, sensownych opracowań, nie tylko w Polsce, ale również za granicą. Sprawę komplikuje również fakt, że medycyna estetyczna jest bardzo dynamiczna, szybko się rozwija, więc to, co było aktualne 5 lat temu, straciło na ważności, bo pojawiły się nowe, lepsze metody.
BI: Jak to bywa przy nowych zjawiskach, często narastają przy nich mity i obawy. Najczęstsza obawa kobiet, z jaką się spotkałem, to fakt, że po takim zabiegu będzie się wyglądać jak – cytując – glonojad lub jakby się miało sparaliżowaną twarz.
«MW: To jest zdecydowany mit, jednak w wielu przypadkach zależy to od wykonawcy i od pacjenta. Pacjenci czasem chcą, żeby było widać, że coś było robione. Jednak te widoczne efekty po zabiegu są bardziej zauważalne w chirurgii plastycznej, np. po liftingu, niż po medycynie estetycznej. Nowoczesne trendy w medycynie estetycznej to regeneracja i hamowanie procesów starzenia, a tu już nie ma miejsca na sztuczność. Sztuczność dotyczy głównie ust i biustów, klientki chcą mieć je duże. Ważna jest również umiejętności zrobienia. Zawsze powtarzam, jeśli przesadzamy z kwasem hialuronowym i robimy nim wszystko, to niestety uzyskujemy sztuczność. Problem w tym, że najłatwiej wypełnia się właśnie kwasem hialuronowym. Z jednej strony to jest bezpieczne, a z drugiej strony do wykonania i daje powtarzalny zysk, bo efekt jest na krótko.
BI: Czyli poza hialuronem istnieje szereg innych rozwiązań?
«MW: Jeśli pójdzie pan do przykładowego gabinetu i zapyta, to zobaczy pan, że 90% wszystkich zabiegów z medycyny estetycznej stanowi botoks, kwas hialuronowy i mezoterapia. U mnie jest to 10%.
BI: Z czego wynika ta różnica?
«MW: Z tego, że są inne, lepsze metody, naturalniejsze. Botoks i kwas hialuronowy stosuję jako uzupełnienie, dopełnienie, a nie jako główną metodę, bo tego robić nie można. W zasadzie można, ale wtedy daje to efekt sztuczności. Mezoterapię wykonuję tylko osoczem bogatopłytkowym.
BI: Jakimi metodami i środkami Pan pracuje?
«MW: Dużo pracuję z urządzeniami, które dają spore możliwości. Jeżeli chodzi o preparaty, to różnego rodzaju wypełniacze, typu kwas hialuronowy, albo stymulatory, które pobudzają, czy botoks. Ogólnie staram się dobierać metody do indywidualnie do pacjenta
BI: Jest Pan odosobniony w swojej strategii pracy z klientem?
«MW: Mało jest takich osób, nie tylko w Polsce, ale też zagranicą. Takie podejście więcej kosztuje, bo trzeba kupić sporo sprzętu, ale też kosztuje więcej wysiłku, bo trzeba więcej się nauczyć. Ja patrzę nie na swoją wygodę, ale na zadowolenie klienta i to, że jestem w stanie zaoferować mu naturalny wygląd. (…)
Czytaj cały artykuł w Beauty Inspiration 2/2016 – wydanie drukowane/e-wydanie