Wokół tematyki ochrony skóry przed słońcem i stosowanych preparatów narosło wiele mitów. Wiele osób funkcjonuje w przekonaniu, że im wyższa liczba filtra, np. SPF50, tym dłużej można przebywać na słońcu. Inni wyznają zasadę, że na plaży w pierwszej kolejności powinno stosować się kremy z filtrem SPF50, a następnie zmienić je na SPF6.
„Gdy zdałam sobie sprawę, że moje wakacje zmierzają ku końcowi, a ja ciągle jestem blada jak duch, zaczęłam używać olejku do opalania SPF6, w nadziei,że osiągnę szybką i zdrową opaleniznę”.
Ochrona przeciwsłoneczna, jaką zapewnia krem z SPF6 czy nawet SPF15 jest prawie żadna. Dlaczego? Przyjrzyjmy się liczbom – 50, 30, 15, 6 itd. i temu, co tak naprawdę oznaczają. W latach dziewięćdziesiątych, gdy świat ogarnęła heliofobia, niektórzy producenci oznaczali swoje kremy SPF150, do momentu, gdy naukowcy wskazali, że wchłanianie 150% światła byłoby możliwe podczas opalania się w środku czarnej dziury.
Istnieje niedorzeczna ilość przedziwnych mitów dotyczących liczb na opakowaniach produktów do opalania. Te najdziwniejsze mówią, że jeśli pomnożysz SPF przez 4, to uzyskasz ilość minut, podczas których możesz przebywać na słońcu bez ryzyka dla zdrowia i urody skóry. Podobno jeśli krem ma SPF30, to bezpieczne okno czasowe wynosi 30×4, czyli 120 minut (dwie godziny). SPF50 daje 50×4, czyli 200 minut (prawie 3,5 godziny). Nie mam pojęcia skąd pochodzi ten nonsens, ale słyszałam go nawet na profesjonalnych seminariach dotyczących fotoprotekcji. Ta teoria nie ma zdecydowanie nic wspólnego z rzeczywistością. Ochronny krem przeciwsłoneczny, bez względu na SPF, będzie działał nie dłużej niż dwie godziny. Aby uzyskać bardziej trwały efekt, należy częściej nakładać preparat, jego trwałość jest zależna również od takich czynników jak pocenie, pocieranie twarzy dłońmi itd.
Przeprowadzenie miarodajnego pomiaru jest niemożliwe, jeśli weźmiemy pod uwagę każdy możliwy sposób zachowania i pracę ludzkiego ciała. To dlatego najdłuższy bezpieczny czas, jaki może obiecać producent, wynosi dwie godziny. Uwaga! Nie unikniesz poparzenia, czyli skutków spędzenia 200 minut na otwartym, palącym słońcu nawet, jeśli wykąpałbyś się od stóp do głów w kremie z SPF50!
Kolejnym błędnym założeniem jest teza, że krem z SPF30 jest dwa razy bardziej skutecz- ny niż z SPF15. Ponieważ 30 to 15×2, tak? Źle! Kiedy chodzi o kremy z filtrem, szkolna matematyka nie ma zastosowania. Indeks SPF oznacza, ile z promieniowania UV zostanie zablokowane przez krem, a ile dotrze do skóry. Więc jeśli SPF wynosi 15, tylko 1/15 promieni słonecznych przejdzie przez ochronę i dotrze do skóry. Z SPF30 i 50 to odpowiednio 1/30 i 1/50. Teraz przenieśmy to na bardziej zrozumiałe procenty. Przyjmijmy, że promieniowanie UV to 100% i podzielmy je przez nasz indeks SPF. 100:15 to w przybliżeniu 7. To oznacza, że jeśli stosujesz SPF15, to 7% promieniowania słonecznego dociera do skóry, a pozostałe 93% będzie blokowane przez krem. Przy SPF30 krem przepuści 3,3% promieni UV i zablokuje prawie 97%, a przy SPF50 jesteś zagrożony tylko przez 2% promieniowania i chroniony przed 98%.
Bardzo ważną kwestią jest to, że nawet 2% promieniowania ultrafioletowego może sprawić, że Twoja skóra będzie czerwona. A 7%, których SPF15 nie jest w stanie powstrzymać, jest wystarczające, aby spowodować poważne uszkodzenia komórek. Dlatego kremy z SPF30, 40, 50 są warte stosowania i rozmowy na ich temat, a SPF15, czy jeszcze gorzej SPF6, nie. Jedyną rzeczą, jaką może spowodować olejek do opalania z niskim filtrem SPF6, to nawilżenie skóry, a Twoje biedne melanocyty będą tylko trochę mniej histerycznie znosić przypalanie przez ultrafiolet.
Fragment książki dr Tiiny Orasmae-Meder „50 popularnych mitów branży kosmetycznej”. Książka jesienią będzie dostępna na polskim rynku.
Dr Tiina Orasmae-Meder Twórczyni marki dermokosmetyków Meder Beauty Science www.mederbeauty.pl. Światowej sławy dermatolog z ponad 25-letnim doświadczeniem w branży kosmetycznej. Doświadczenie medyczne zdobywała m.in. na Wydziale Chirurgii Plastycznej i Medycyny Estetycznej w St. Petersburgu. Pracowała również jako ekspert i doradca Parlamentu Europejskiego w dziedzinie bezpieczeństwa produktu kosmetycznego.
Artykuł pochodzi z Beauty Inspiration 3/2016